Polska branża motoryzacyjna na zakręcie. Fabryki do likwidacji, tysiące do zwolnienia


W 2024 r. zostaną zlikwidowane trzy zakłady motoryzacyjne w Polsce – pisze “Dziennik Gazeta Prawna”. Pracę straci w nich blisko 3 tys. osób. Eksperci wskazują jednak, że ze znalezieniem nowej nie powinno być problemu. Rynek wciąż nie jest zaspokojony, a stoi na progu ogromnej transformacji.
W tym roku polską branżę motoryzacyjną czekają trzy silne ciosy. Stellantis zamierza wygasić produkcję w dawnym zakładzie Fiata w Bielsku-Białej (FCA Powertrain), gdzie wytwarzane są silniki spalinowe. Pracuje tam ok. 500 osób. To efekt planowanego przejścia Unii Europejskiej na zeroemisyjność. Przechodzenie na elektromobilność będzie skutkować zamykaniem niektórych zakładów. Chodzi o te, które produkują części potrzebne wyłącznie do aut konwencjonalnych, np. silniki spalinowe czy tłumiki – przyznaje w rozmowie z “DGP” Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.Zlikwidowane mają być też dwie fabryki autobusowe. Mowa o zakładach Volvo we Wrocławiu oraz Scanii w Słupsku, gdzie pracuje ok. 2300 osób. Aleksander Kierecki, analityk rynku autobusowego oraz redaktor naczelny portalu Transinfo.pl wyjaśnia, że to wciąż pokłosie pandemii koronawirusa. Największy wpływ miała na fabrykę Volvo, która była jedynym zakładem w Polsce produkującym autobusy turystyczne. Wcześniej roczna ich produkcja wynosiła 300-400 pojazdów, w czasie pandemii spadła do kilkunastu – mówi ekspert.
Specjaliści uspokajają jednak, że o znalezienie nowej pracy zwolnieni pracownicy nie muszą się specjalnie martwić. Branża motoryzacyjna wciąż ma problemy, aby zapełnić wszystkie wakaty. Eksperci spodziewają się, że powstaną kolejne. Pojawią się nowe zakłady. To na przykład cała dziedzina, którą hasłowo nazwijmy ładowaniem samochodów elektrycznych. Tu będą potrzebne nowe etaty, nowe umiejętności, nowi ludzie – komentuje Faryś na łamach “Dziennika Gazety Prawnej”. Nie oznacza to jednak, że proces transformacji będzie bezbolesny. Nasz przemysł motoryzacyjny jest oparty przede wszystkim na produkcji części, a w samochodach elektrycznych jest ich o ok. 30 proc. mniej niż w konwencjonalnych – mówi Grzegorz Pietrzykowski z Krajowej Sekcji Przemysłu Motoryzacyjnego NSZZ “Solidarność”. I dodaje: W perspektywie kolejnych lat ok. 30 proc. miejsc pracy w całej branży, którą należy szacować na nawet 500 tys. etatów, jest zagrożonych.

Umieszczony w Aktualności

« »